czwartek, 21 lutego 2013

Prolog


  Piękny, duży dwór, mieścił się przy ulicy Sun Street. Nie była ona zbytnio zamieszkana, można powiedzieć, że był to jedyny dom znajdujący się przy niej. Za podwórzem rozciągał się mieszany las. Przy granicy był on rzadki, lecz im bardziej w głąb, tym stawał się gęstszy. Nie brakowało tam też zwierząt. Często kicały tam zające, stąpały cicho łanie, a po nocach biegały bezdomne psy, które znajdowały tam idealne środowisko do życia.
 Ciepłe promienie słońca przedzierały się przez kremowe zasłony. Śpiąca Rose wyglądała pięknie na tle wielkiego łóżka z baldachimem. Obok znajdowała się szafka nocna na której leżała gruba książka. Ściany pokoju były beżowe. Meble zaś dębowe koloru mlecznego. Na suficie znajdował się piękny obraz galopujących koni. Rose miała wszystko czego zapragnęła. Miała bogatych rodziców. Mama pracowała jako chirurg plastyczny, a tata miał własną sieć sklepów. Dziewczynka jednak starała się żyć skromnie i nie wywyższać się. Pokój nie za bardzo jej się podobał. Jak dla niej był zbyt elegancki. Z lewej strony znajdowały się drzwi prowadzące do garderoby, a po drugiej stronie wyjściowe. Rose była najlepiej ubraną dziewczynką w szkole, jednak nie zwracał zbytnio na to uwagi. Gdy słońce grzało już mocniej, a ptaki za oknem zaczęły śpiewać swą codzienna piosenkę, dziewczynka obudziła się. Wstała i podeszła do dużego lustra. Była ubrana w fioletową piżamę. Jej długie, kręcone, brązowe włosy były w nieładzie. Rose miała drobną twarz i niebieskie jak ocean oczy. Dziewczynka sięgnęła po szczotkę, która znajdowała się na półce obok lustra. Gdy rozczesała swoje piękne włosy podeszła do kalendarza, który wskazywał jeszcze wczorajsza datę. Niebieskooka sprawnym ruchem zerwała kartkę i jej oczom ukazała się data 12 maja, sobota, jej jedenaste urodziny. Szybko poszła do garderoby i wciągnęła na siebie białe rurki i luźną niebieską bluzę z napisem Fall in love. Wyszła z pokoju i skierowała się do kuchni. Nim tam dotarła musiała pokonać wiele schodów, bo jej pokój mieścił się na 2 piętrze. W kuchni krzątała się jej mama Angelina, wesoła jak nigdy. Rose nie mogła w to uwierzyć, na stole stał już tort urodzinowy.