Piękny, duży dwór, mieścił się przy ulicy Sun Street. Nie była ona zbytnio zamieszkana, można powiedzieć, że był to jedyny dom znajdujący się przy niej. Za podwórzem rozciągał się mieszany las. Przy granicy był on rzadki, lecz im bardziej w głąb, tym stawał się gęstszy. Nie brakowało tam też zwierząt. Często kicały tam zające, stąpały cicho łanie, a po nocach biegały bezdomne psy, które znajdowały tam idealne środowisko do życia.
Ciepłe promienie słońca przedzierały
się przez kremowe zasłony. Śpiąca Rose wyglądała pięknie na
tle wielkiego łóżka z baldachimem. Obok znajdowała się
szafka nocna na której leżała gruba książka. Ściany
pokoju były beżowe. Meble zaś dębowe koloru mlecznego. Na
suficie znajdował się piękny obraz galopujących koni. Rose miała
wszystko czego zapragnęła. Miała bogatych rodziców. Mama pracowała jako chirurg plastyczny, a tata miał własną sieć sklepów. Dziewczynka jednak starała się żyć skromnie i nie wywyższać
się. Pokój nie za bardzo jej się podobał. Jak dla niej był zbyt elegancki. Z lewej strony znajdowały się drzwi prowadzące do
garderoby, a po drugiej stronie wyjściowe. Rose była najlepiej
ubraną dziewczynką w szkole, jednak nie zwracał zbytnio na to
uwagi. Gdy słońce grzało już mocniej, a ptaki za oknem zaczęły
śpiewać swą codzienna piosenkę, dziewczynka obudziła się.
Wstała i podeszła do dużego lustra. Była ubrana w fioletową
piżamę. Jej długie, kręcone, brązowe włosy były w nieładzie.
Rose miała drobną twarz i niebieskie jak ocean oczy. Dziewczynka
sięgnęła po szczotkę, która znajdowała się na półce
obok lustra. Gdy rozczesała swoje piękne włosy podeszła do
kalendarza, który wskazywał jeszcze wczorajsza datę.
Niebieskooka sprawnym ruchem zerwała kartkę i jej oczom ukazała
się data 12 maja, sobota, jej jedenaste urodziny. Szybko poszła do
garderoby i wciągnęła na siebie białe rurki i luźną niebieską
bluzę z napisem Fall in love. Wyszła z pokoju i skierowała
się do kuchni. Nim tam dotarła musiała pokonać wiele schodów,
bo jej pokój mieścił się na 2 piętrze. W kuchni krzątała
się jej mama Angelina, wesoła jak nigdy. Rose nie mogła w to
uwierzyć, na stole stał już tort urodzinowy.
Myślałam nad tym komentarzem i nic nie wymyśliłam. Napiszę to, co bym Ci powiedziała, jakbym stała teraz obok. Dobrze, ciekawie napisane. Dziwi mnie fakt, że nie ma akapitów, ale to nic.
OdpowiedzUsuńFajnie wprowadziłaś nas w świat Rose. Wiem, jak wygląda, jak mieszka i jakich ma rodziców. No i - najważniejsze - ma bluzkę z napisem Fall In Love. Będę o tym pamiętać, bo czuję, że ten wątek ma znaczenie :D
12 maja. Z życia wzięte, że tak powiem. Rose ma urodziny. Szkoda, że nie opisałaś przyjęcia, lubię takie eksperymenty :D Ta radość z prezentów...Och, cudownie by było, gdyby w urodziny dostała list do Hogwartu! To takie magiczny prezent. I to dosłownie!
Nie rozpisuję się już dłużej. Czekam na rozdział pierwszy z niecierpliwością. A teraz idę przerzucić mamę na drugą stronę, jak radziłaś. Ale może najpierw zajmę się tatą. Albo obojga naraz. Rany, ja zwariuję!
Pozdrawiam, Only
I kolejne opowiadanie z punktu widzenia dziecka <3 Uwielbiam to. Wszystko się wydaje takie kolorowe, takie radosne i optymistyczne. Kocham pisać, czytać, wyobrażać sobie takie historie. A twoja zapowiada się nieziemsko.
UsuńCoś mnie do tego ciągnie. W prologu jest stosunkowo mało akcji, jednak Twój styl, słownictwo, język bardzo przyciągają czytelnika. Ale przechodząc do fabuły.
Rose jest z arystokratycznej rodziny, o ile mogę to tak nazwać. Nie wywyższa się ponad innych, jest skromna. Chociaż gustuję raczej w złych bohaterach, Rose bardzo mi się spodobała. Sama nie wiem czemu - może to po prostu niewinność tego dziecka?
Motyw urodzin fajny, chociaż trochę ściągnięty z HP. Trochę to razi, aczkolwiek nie ma więcej takich 'powtórzeń', więc jest ok.
Zastanawia mnie to, czy akcja się dzieje przed, w czasie, czy po Harrym. A jeśli po, to ile czasu minęło? Tytuł mówi sam za siebie, choć nie będę zgadywać.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
build-a-bridge.blogspot.com
Mistic
Dziękuję, za miłe komentarze. Takie słowa działają pokrzepiająco, przy pisaniu. ;) Postaram się, aby pierwszy rozdział, był równie dobry, a nawet lepszy, niż prolog.
UsuńNie lubię oceniać prologów, ale chciałabym dać Ci znać, że przeczytałam. :)
OdpowiedzUsuńNo więc... przeszkadzają mi błędy interpunkcyjne, ale wiem, że to czarna magia, więc nie przejmuj się ;)
No i co dalej? Prolog z lutego, a ja postanowiłam tu zajrzeć, gdy przeglądałam spamownik na własnym blogu. Jeszcze nie wiem, czy będę czytać tę historię, bo po prologu nie mogę dużo stwierdzić.
Tak sobie tylko myślę, czy to ma sens, skoro blog jest zawieszony... XD
No, ale przeczytałam, więc... :3
Pozdrawiam!
PS A i strasznie mi się spodobała nazwa Sun Street. Niby nic takiego, a w Polsce jest dużo ulic nazwanych polskim odpowiednikiem, a jednak po angielsku brzmi to tak... no ładniej po prostu :D