Kuchnia wyglądała
tak samo elegancko jak pokój Rose. Kryształowy żyrandol
mienił się od blasku słońca wpadającego przez otwarte okno.
Dziewczynkę zaniepokoiło zachowanie mamy. Była dla niej za miła.
Rose usiadła przy stole i po chwili przyszedł jej tata, w jeszcze
lepszym humorze, jak mama. W ręku trzymał kopertę. Nie był to
zwykły list. Coś w nim było magicznego.
-Przyszło? -
zapytała niecierpliwie Angelina.
-Tak – odrzekł
uradowany tata Rose, Denis.
-O co chodzi? -
jubilatka nic z tego nie rozumiała.
-Dowiesz się
później, a teraz położę ten list zresztą prezentów.
List natychmiast
znalazł się na drugim stole, zawalonym prezentami. Rose spojrzała
machinalnie przez okno. Przetarła oczy i spojrzała w drugie. Nie
przewidziało jej się, zobaczyła lecąca sowę. Nie posiadała
dużej wiedzy o ptakach, ale wiedziała, ze to nie jest zwyczajne
zachowanie sów. Chciała coś powiedzieć, ale mam podstawiła
jej pod nos talerz ze śniadaniem. Dziewczynka zjadał kilka kanapek, po czym wyszła na podwórko i czekała na koleżanki, które
zaprosiła. Dom na tle ogrodu wydawał się malutki. Pod ogrodzeniem,
rosły kwitnące krzewy. Za domem znajdował się basen, a jeszcze
dalej rosły drzewa, otaczające drewnianą huśtawkę. Obok
przepływał strumyk, dodając temu wszystkiemu, większego uroku. Za
podwórzem rozciągał się las. Rose często tam chodziła,
lecz w ostatnim roku wydawało jej się, iż ktoś ją obserwuje.
Trochę się bała, ponieważ nie ma żadnych domów w
sąsiedztwie , a rodzice nie usłyszą jej wołania, o pomoc.
Już
po chwili przyjeżdżały kolejno samochody. Wychodzące z nich
dziewczynki były w wieku Rose. Wśród nich była najlepsza
jej przyjaciółka, Violetta. Zazwyczaj nazywana wiewiórką,
z powodu swoich mocno rudych włosów. Gdy już przybyli
wszyscy, jubilatka zaprosiła gości do salonu gdzie miał być
pokrojony tort. Usiadły na kanapie i wesoło rozmawiały.
Przeważnie, o zbliżających się wakacjach, ale zahaczyły też,
jako dziewczyny, o chłopaków. Przerwała im mama Rose, która
wraz z mężem, wniosła tort. Za nimi weszła młodsza siostra Rose,
Victoria. Miała ona niecałe 10 lat. Była blondynką, o zielonych
oczach. Niska, jak na swój wiek, lecz sprytna i pełna
entuzjazmu. Nosiła okulary,ale nie były jej zbytnio potrzebne, bo
miała małą wadę wzroku, natomiast miały one skorygować oczy.
Victoria była podobna do mamy, ona tak samo miała blond włosy.
Miały też takie same rysy twarzy. Rose jednak udała się w tatę.
Tort
był nieduży, na życzenie jubilatki. Pośrodku była czerwona róża
a obok napis 11
lat. Wszyscy
wstali i zaśpiewali Sto lat. Po zjedzeniu tortu Rose rozpakowała
prezenty od koleżanek. Dostała zegarek z diamencikami, zestaw
biżuterii, perfumy, książkę, a od Violetty bluzkę i piękną
pozłacana broszkę, przedstawiającego nieznanego jej ptaka. Potem
nadszedł czas, aby zobaczyć co dostała od rodziny. Od rodziców
dostała nowy telefon, laptopa i złoty, duży, otwierany naszyjnik w
kształcie serca. Od siostry dostała pamiętnik na hasło i zestaw
opasek do włosów. Dostała też spodnie i dwie pary butów
od dziadków, którzy niestety nie mogli być przy niej,
w ten niezwykły dzień. Wszystkie prezenty spodobały się
jubilatce. Spodobały, to nawet za mało powiedziane, była
zachwycona. Na stole został tylko list. Rose, bez wahania podeszła
do niego, ale gdy wyciągnęła ku niemu rękę, zabrał go jej tata.
-Ten list
zostawimy na później - powiedział i z błyskiem w oku,
schował go do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki, którą
miał na sobie.
-Ojej... Dostałam
taki sam, dwa miesiące temu, w moje jedenaste urodziny - powiedziała
podekscytowania Violetta, przyjaciółka Rose, widząc list.
Denis puścił jedynie oczko, ale Violetta zrozumiała o co mu
chodziło, miała nie ujawniać jego treści.
Dziewczynki
resztę przyjęcia, spędziły w pokoju Rose. Miały zamiar wyjść
do ogrodu, ale rozpadał się deszcz. Plotkowały, grały w różne
gry, czesały się i malowały nawzajem. Typowe dziewczęce
przyjecie. Co jakiś czas do pokoju wchodziła mama jubilatki, z
pytaniem czy czegoś nie potrzebują. Koleżanki Rose,
siedziały do późna, opuściły dom, we wspaniałym nastroju
i masą warkoczyków na głowie. Angelina poprosiła Violettę,
aby została jeszcze chwile. Była przekonana, ze bardzo się przyda,
w związku listu. Wszyscy usiedli przy kominku. Pomarańczowo-
czerwony ogień wesoło w nim płonął, dając ciepło i miłą
atmosferę. Denis wyjął list i wręczył go Rose. Minęła dłuższa
chwila, nim go otworzyła. Przeczytała go na głos, aby każdy mógł
wiedzieć o co w nim chodzi, jednakże sądząc po minie rodziców,
oni pewnie byli świadomi tego co usłyszą. Dziewczynka nie wierzyła
w żadne słowo. List wydawał jej się żartem.
-Nie wierzę w to
- powiedziała ledwo tłumiąc śmiech.
-A jeśli ci
powiem, ze to wszystko prawda? - zapytała Violetta.
Rose z
niedowierzaniem spojrzała na rodziców, a potem na siostrę.
Victoria siedziała z otwartymi ustami. W przeciwieństwie do Rose,
uwierzyła od razu, bo to było jedyne wyjaśnienie ich niezwykłych
zdolności. Rose z łatwością porozumiewała się z krukami i
sprawiała, że zimą na zmarzniętej ziemi może urosnąć jakiś
kwiat. Natomiast ona mogła przenosić rzeczy, nie dotykając ich i
zmieniać kolor włosów.
Tata
jubilatki, nie zważając na nikogo, wstał i machnął ręką, aby
inni poszli za nim. Rose nadal trzymała w ręku list. Zeszli do
piwnicy. Nie było tam wilgotno i ciemno, jak w innych
pomieszczeniach tego typu, jednak nie było niczego, co by dawało
tyle światła. Denis podszedł do podłużnej skrzyneczki. Z
kieszeni wyjął maleńki, srebrny kluczyk, którym otworzył
zamek. Na jedwabnej poduszeczce, leżał patyk, lecz po chwili
dziewczynki przekonały się, że jest magiczny. Tata Rose, wyjął
go. Przez chwilę obracał w palcach, po czym, trzy razy machnął w
stronę pustej ściany. Gdy tylko to uczynił,jak gdyby znikąd
pojawiły się duże, złote drzwi. Mężczyzna wskazał je ręką,
na znak aby Rose wraz z Violettą, poszły do pomieszczenia,
znajdującego się za nimi.
Po
drugiej stronie, znajdował się obszerny pokój. Dywany pokrywały ściany, a okna były jak zaczarowane , jedno miało widok na morze,
a drugie na zielony las. Na ścianach, a raczej, na dywanach wisiały
dziwne obrazy. Namalowane na nich postacie ruszały się, jak żywe.
Obok drzwi, rozciągały się półki z różnego rodzaju
książkami. Pośrodku stał stolik otoczony krzesłami. Na białym
obrusie stała szklana kula. Na drugim końcu pomieszczenia znajdował
się kominek. Był dużo większy od tego w salonie, i miał po
bokach wyryte wzory. Rose od razu je rozpoznała. Na suficie widniały
identyczne. Były to róże, żonkile i maki. Przy kominku
stały fotele, podobne do tych na górze, lecz innego koloru.
-
Niech mnie ktoś uszczypnie, ja chyba śnię – powiedziała Rose.
Jej
prośbę, wypełniła Victoria, jednak już po chwili otrzymała od
siostry spojrzenie pełne wyrzutu. Jubilatka podeszła do półek
z książkami i sięgnęła po pierwszą z brzegu. Zdmuchnęła
warstwę kurzu, trzymała w rękach „Historie Magii”. Natychmiast
odłożyła ją z powrotem. Podeszła do reszty. Jeszcze raz
przeczytała list, który brzmiał:
HOGWART
SZKOŁA
MAGII I CZARODZIEJSTWA
Dyrektor: Minewra McGonagall
Szanowna Pani McQueen,
Mamy przyjemnoć poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 wrzenia. Oczekujemy pańskiej sowy nie później niż 31 lipca.Z wyrazami szacunku,
Filius Flitwick,
zastępca dyrektora
Może to moja szansa, która zdarza się raz w życiu?, pomyślała Rose.
-Mamo, tato, jadę do Hogwartu - oznajmiła stanowczym głosem.
Dodałaś ^^
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę ;p
Strasznie podoba mi się Twój styl pisania. Dobierasz ładne słowa, unikasz powtórzeń. Ogólnie, to mi się bardzo podoba.
Co do fabuły - jest świetna, ale mam dwa małe ale.
Czy każdy dostaje list do Hogwartu w 11 urodziny? A jeśli tak, to co z osobami, które mają urodziny po wrześniu?
Drugie 'ale', to pytanie:akcja się dzieje przed, czy po harrym? ;p To pytanie mnie nurtuje
Poza tym wszystko jest BOSKIE <33 Czekam, jak się dalej rozwinie akcja.
Pozdrawiam, i zapraszam do siebie.
http://build-a-bridge.blogspot.com/
Dziękuję, za tak miły komentarz. Jak tylko zaczęłam pisać te historię, nie spodziewałam się, że ktoś ją będzie czytał, a co dopiero polubi. :)
UsuńAby dostać list z Hogwartu trzeba mieć skończone 11 lat np. Hermiona która ma urodziny 19 września, miała prawie 12 lat, gdy rozpoczęła pierwszy rok.
A co do akcji, nie powinnam ujawniać szczegółów, mogę powiedzieć tylko, że w następnym rozdziale, będzie mała wskazówka, jednak, jak tylko Rose pojedzie do Hogwartu, pozna tam pewną osobę, dzięki, której wszystko będzie jasne. :P
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, taka przyjemna impreza urodzinowa. Mogę Ci obiecać, że teraz będę zatruwała Ci tyłek, abyś pisała dalej. Chcę być szczera - ten blog podoba mi się bardziej, niż Dalsze Losy Harry'ego Pottera. Piszesz lepiej, bo masz własny pomysł i ogólnie - uwielbiam Rose. :)
OdpowiedzUsuńJak nazwa wskazuje, KOLEJNE pokolenie Hogwartu, czyli akcja dzieje się po Harrym. :)
Nie rozpisuję się już dłużej, a czekam z niecierpliwością na dalszą notkę. Wierzę, że będziesz pisała tego bloga przez długi czas, bo masz pomysł. :) Pozdrawiam!
Only